Dawno po meczu Astry, nie zakończonego porażką, nie było zobaczyć można zobaczyć uśmiechu na twarzach zawodników. Powodem tego stanu rzeczy był rezultat końcowy. Spotkanie z liderem kaliskiej klasy okręgowej LKS-em Gołuchów zakończyło się wynikiem bezbramkowym. Można zatem powiedzieć, patrząc z boku, że Astra na koniec rundy jesiennej osiągnęła sukces. Jednak zarówno futboliści, jak i sztab szkoleniowy mówili o niedosycie. –Nie zauważyłem żadnej różnicy w piłkarskim rzemiośle między nami a teamem gośćmi. Powiem więcej, groźniejsze sytuacje stworzyli biało-niebiescy. Ale po końcowym gwizdku arbitra będą widzieli to tylko statystycy i ludzie analizujący w przyszłości ten mecz- mówił prezes najstarszego działającego klubu w mieście Grzegorz Wiertlewski. W podobnym tonie wypowiadał się kierownik drużyny Mariusz Ratajczak. –Szkoda dwóch straconych dziś punktów. Szczególnie w II połowie byliśmy zespołem, który kreował grę. Sytuacje Krzysztofa Ratyńskiego, Jędrzeja Paczkowa czy Mikołaja Marciniaka będą mnie się długo śnić po nocach. Ale takie jest piękno tego sportu, że nie zawsze lepszy wygrywa. Potrzeba jeszcze odrobiny szczęścia, a ono nie było dzisiaj po naszej stronie- dodawał. Cóż się zatem stało? Najprościej można podsumować o braku wygranej zadecydował znów brak skuteczności. Ale po kolei.
Obie jedenastki przystępowały do tego spotkania zmotywowane. Dodatkowo Asterka chciała zaprezentować się udanie przed własna publicznością i podziękować fanom za doping przez całą rundę jesienną. Wchodzących do szatni miejscowych zawodników charakteryzowało skupienie i determinacja. Zawodnicy z uwagą słuchali rad trenera Leszka Krutina. A szkoleniowiec krotoszyńskiego zespołu ponownie zaskoczył znajdując miejsce dla Karola Krystka na środku obrony. W pierwszej połowie trwały piłkarskie szachy. Obie jedenastki pilnowały się wzajemnie, starając się wyłączyć z gry największe gwiazdy drużyny przeciwnej. W tej części gry sytuacji było jak na lekarstwo. Najgroźniejszą przeprowadzili jednak goście. W okolicach 30 min. przy rozgrywaniu piłki w środku boiska zobaczyli lukę. –Natychmiast poszła piłka prostopadła do jednego z graczy linii napadu. Ten znalazł się w sytuacji sam na sam, jednak górą w tym pojedynku okazał się Patryk (Wojtkowiak-przyp. red.), który fenomenalnie obronił to uderzenie, a nam uratował skórę- wyjaśniał po spotkaniu Krystek. W tej części gry Astra skupiła się na konstruowaniu akcji, zakończonymi niecelnymi strzałami, a najgroźniejszą akcję Marciniaka wybronił Żółtek Nic dziwnego, że po upływie 45 min., gdy prowadzący zawody Paweł Wrzeszczyński zaprosił graczy do szatni, na tablicy wyników widniał wynik bezbramkowy. Ale tego co działo się w II połowie trudno określić słowami. Publiczność, zasiadająca na trybunach stadionu miejskiego, co rusz rwała sobie włosy z głowy, patrząc jak jej ulubieńcy nie potrafią wykorzystać stwarzanych przez siebie sytuacji. A mylili się wszyscy zawodnicy linii ofensywnej. Mikołaj Marciniak nie potrafił zakończył akcji. Jego strzał z woleja był bardzo niecelny. Trzeba dodać, że w chwili jego oddawania nasz najskuteczniejszy w rundzie zawodnik był niepilnowany. Skutecznością także nie ,,grzeszył” Paczków, przegrywając pojedynki oko w oko z bramkarzem Widząc jak przedstawia się sytuacja meczowa, Krutin wprowadzał na boisko Ratyńskiego w 68’. Zespól dostał jasny sygnał, że gra o pełną pulę. Napastnik wystawiany w tej rundzie jako joker przez 22 spędzone na śliskiej murawie minuty miał kilka sytuacji. Grając aktywnie i rozgrywając piłkę szczególnie lewą strona boiska, kończył akcję strzałami. Niestety i jemu nie dane było wznieść rąk w geście triumfu po pokonaniu rozgrywającego dobre spotkanie portero gości Marcina Żółtka. Doprowadzał miejscowych sympatyków do palpitacji serca, marnując wyborną sytuację. Uderzenie zawodnika znajdującego się wówczas na wprost bramki okazało się niecelne. Jednak wykończenie akcji z końcówki meczu, obniża temu zawodnikowi i tak niezbyt wysoką ocenę meczową. Znajdując się w polu karnym otrzymał podanie od Marciniaka i znalazł się w sytuacji sam na sam. Niestety zamiast próbować lobbować bramkarza, zdecydował się na strzał, który to bramkarz wykazując się refleksem i nieszablonowymi umiejętnościami zapobiegł utracie bramki przez przyjezdnych. Jedyny plus można postawić formacji obronnej. Poza jedną sytuacją z I połowy zagrała poprawnie, realizując założenia taktyczne ostrowskiego szkoleniowca. Na trybunach zasiedli także gracze Białego Orła Kożmin Wlkp. Wykorzystując przerwę w rozgrywkach, gracze rywalizujący w IV lidze wielkopolskiej w grupie południowej, zakończyli ją przed tygodniem, choć gracze z Koźmina dopiero w sobotę, na stadionie miejskim pojawili się m.in. Łukasz Wawrocki oraz Dawid Guźniczak.
Skład Astry: Wojtkowiak – Lis, Krystek, Kołaczkowski, Polowczyk – Mizerny (85′ Stachowiak), Juszczak (68′ Ratyński), Kryś (80′ Mateusz Marciniak), Budziak – Mikołaj Marciniak, Paczków
Paweł Krawulski
Foto: GAZETA LOKALNA KROTOSZYN & Nasze Miasto Krotoszyn