- autor: mrmarian, 2015-12-10 15:11
-
12 minut dzieliło Astrę Krotoszyn od sprawienia sensacji jakim było wywalczenie remisu z tegorocznym hegemonem kaliskiej klasy okręgowej Pogonią Nowe Skalmierzyce. Co więcej pomimo posiadania optycznej przewagi, zespół gości długimi fragmentami gry nie sprawiał wcale wrażenie dominanta. Nie wszystko można zrzucić na stan murawy, która w niedzielę 22 listopada sprawiała problemy graczom obu jedenastek.
Wielkie słowa uznania należą się teamowi Marcina Kałuży. Zmotywowani przez szkoleniowca postawili trudne warunki gościom. A ci długo bili głową w mur. Niestety niebiesko-biali nie ustrzegli się błędów i dlatego ostatecznie mecz zakończył się ich porażką 2:0.Co więcej Astra do meczu przystępowała mocno osłabiona. W protokole meczowym nie sposób było znaleźć kontuzjowanego Adama Adamskiego. Zresztą nieobecnych było więcej. Kibice i sympatycy zebrani na ul. Sportowej, wśród których przeważali goście, nie zobaczyli także: Daniela Olejnika, Marcina Ciesielskiego czy Mateusza Marciniaka. Co więcej powtórzyła się sytuacja z inauguracyjnej kolejki. Astra przystępowała do spotkania z jednym portero Patrykiem Wojtkowiakiem. Na szczęście tym razem nie musiał on opuszczać przedwcześnie placu gry, osłabiając zespół. Na ławce rezerwowych zasiadło 3 młodzieżowców. Znając skład personalny i możliwości swojego teamu Kałużą zdecydował się na ustawienie 4-5-1, gdzie wysuniętym napastnikiem pozostawał Staszewski. Zawodnicy Asterki mieli za zadanie zagęścić środek gry, umiejętnie się bronić i wyprowadzać zabójcze kontry. Taka taktyka przyniosła spodziewany efekt. Pierwszy groźny strzał przyjezdni oddali po ponad kwadransie. Wojtkowiak nie dał się wówczas zaskoczyć kąśliwemu uderzeniu wykonywanemu przez Artura Stachowicza. Dobra gra obronna pozwalała w miarę spokojnie oglądać widowisko. Co więcej po ok. półgodzinie gry to Astra powinna prowadzić. – Zawodnicy przeprowadzili wzorową akcję o tyłu. Po kilku podaniach futbolówka trafiła do Pawła Gąszczaka, który wypatrzył Staszewskiego. Niestety ,,Bambi” znów nie potrafił wykorzystać 100% okazji. Mając przed sobą tylko bramkarza gości Mateusza Marciniaka, fatalnie przestrzelił. Ten sygnał ostrzegawczy poskutkował lepszym poszanowaniem piłki przez miejscowych. W 33 i41 min. goście oddawali uderzenia na bramkę krotoszynian. Nie wyrządziły one żadnego zagrożenia. Druga część spotkania wyglądała tak jak pierwsza. Pogoń próbowała, ale nic jej nie wychodziło. Tymczasem Astra miała dwie sytuacje ze stałych fragmentów gry. Michał Janoś sprawdził wówczas umiejętności portero gości. Niestety dla niebiesko-białych ten był lepszy, piąstkował piłkę, a w naszej drużynie brakowało boiskowego kilera, który dokończyłby formalności. Szczęśliwa karta odwróciła się na dobre od gospodarzy w 73 min. gry. W walce o piłkę kontuzji doznał dobry duch drużyny Mateusz Nowak. Pierwsza diagnoza nie wykluczała złamania żeber. Nie znalazła ona jednak potwierdzenia w rzeczywistości. Jego miejsce na boisku zajął nieopierzony junior Bartłomiej Banaszak. – Od razu dało się zauważyć różnicę. Spotkanie kompletnie przerosło młodego zawodnika. Powstałą na prawej stronie dziurę musiał łatać Adrian Sójka. Co więcej mój team zaczął popełniać błędy z powodu utraty sił- relacjonuje Kałuża. Jeden z tych błędów kosztował utratę bramki. Po ostrym dośrodkowaniu, piłka skozłowała i znalazła się w posiadaniu Jakuba Jędrzejaka. Nie na długo jednak. Odbiła się tak nieszczęśliwie, iż wylądowała w okienku świątyni strzeżonej prze Wojtkowiaka. Nie mając nic do stracenia Astra rzuciła się do ataku. Niestety podjęte ryzyko spowodowało, że zawodnicy z Krotoszyna się odkryli. Wojtkowiak, grając w stylu Manuela Neuera, zapobiegł utracie bramki uprzedzając Damiana Stasiaka. Nie miał jednak nic do powiedzenia w doliczonym czasie gry. Po serii błędów drużyny, bramkarz odbił przed siebie futbolówkę. Na to czekał już Kacper Majerz, który ustalił wynik meczu. – Pomimo przegranej chciałbym pochwalić swój zespół. Wykonywał dziś kapitalną pracę i to pomimo kadrowego osłabienia. Zostawili na boisku wiele zdrowia i chwała im za to. Gdyby tak zagrali ze Stalą Pleszew jestem przekonany, że wywalczyliby chociaż jeden punkt- kończy Kałuża. W tym samym tonie wypowiada się Nowak. – Drużyna zagrała jedno z lepszych spotkań. Sprawiedliwym wynikiem byłby remis. Niestety o naszej porażce zadecydowało koncentracji w końcówce, która ewidentnie szwankowała. Dzięki temu znów spadliśmy w tabeli na 9 miejsce, a w zimie czeka nas wiele pracy nad odzyskaniem formy i zaufania kibiców.
Paweł Krawulski